niedziela, 10 września 2017

Podróżowanie z dziećmi- jazda samochodem

Kto nas zna ten wie ze w samochodzie spędzamy dużo czasu. Mieszkamy w Szwecji i co najmniej dwa razy w roku jeździmy do Polski o mniejszych podróżach nie wspomnę. Najpierw jeździliśmy sami, potem z jednym dzieciaczkiem a obecnie z dwójką ( prawie 3 latka i roczek). Wiem ze dla niektórych podróże z dzieckiem to ciężki orzech do zgryzienia i uwierzcie mi, wbrew pozorom dla mnie tez, tyle ze my po prostu nie mamy wyjscia wiec trzeba sie było dostosować do sytuacji tak aby wszyscy w miarę możliwości byli zadowoleni. Jazda z rozhisteryzowanym dzieckiem nie wchodzi w grę. Dlatego przedstawię kilka rad które u nas sie sprawdzają. Od razu zaznaczam że to że u nas działa nie znaczy ze zadziała rownież u ciebie. Każde dziecko jest inne i potrzebuje czegoś innego.
1) Dobre przygotowanie. Każdą podróż trzeba dobrze zaplanować i nie mówię tutaj o spakowaniu gratów ale o przygotowaniu psychicznym. Najważniejsze jest pozytywne nastawienie i zadbanie o własne potrzeby bo jeśli my matki jesteśmy sfrustrowane, wbnerwione i nieszczęśliwe to podczas podróży nie bedziemy mieli z czego dziecku " dawać" a w tym czasie trzeba dawać z siebie naprawdę wiele, trzeba wykazać sie stoickim spokojem, nieograniczoną fantazją i elastycznością, niczym kameleon dostosowywać sie do zmieniających sie warunków i brać na klatę przeciwności losu. Dlatego musimy być wypoczęte i szczęśliwe, to juz połowa sukcesu.
2) Odpowiednie zaopatrzenie. Bez tego nic nie zdziałamy. I tutaj lista co warto mieć ze sobą
- "zabawki" piszę w cudzysłowiu bo prawdziwych zabawek raczej nie ma sensu wiele brać bo w przypadku dzikiej furii machanie przed nosem zabawką którą dziecko dobrze zna na pewno nie pomoże a prędzej zaszkodzi jeszcze bardziej. W takich sytuacjach trzeba mieć newsa czyli cos czego dziecko na oczy nie widziało. Dzien wczesniej chodzimy po domu i szukamy takich rzeczy, moze to być np. Stary portfel, szczoteczka do zębów, jakieś nakrętki, trzepaczką do jajek itd. To sie odnosi do mniej więcej rocznego dziecka bo starszakowi to juz i książkę mozna dać a niektórzy pewnie wolą tableta i mają juz gotowe sposoby na poskromienie przykładowego trzylatka. U nas z Kubą nie ma żadnego problemu. Ale gdy Kuba miał mniej więcej rok to hitem były długopisy, pół drogi je rozkręcaliśmy i skręciliśmy.
- prowiant. Krzyczące dziecko zawsze mozna zapchać 😀 I tutaj w zależności od sposobu odżywiania jaki preferujecie i wieku dziecka. Odradzam sklepowe słodycze bo nagły skok cukru po przykładowej czekoladzie moze sie boleśnie odbić na nas po zakończeniu przez dziecko konsumpcji, o aspektach zdrowotnych nie wspomnę... Sprawdzają sie za to produkty przy których trzeba sie troche nadłubać, np preparowany ryż, rodzynki, suszone owoce no bo zanim dziecko zlokalizuje, chwyci i wsadzi do buzi to troche minie a wiadomo w podróży liczy sie każda minuta.
- To my dostosowujemy sie do sytuacji a nie staramy sie dostosować do niej dziecko. Czasem tak jest ze wszystko sobie misternie zaplanujemy a tu bach sypie sie jedna rzecz a za nią kolejne i i kolejne... Np dziecko miało spać a nie śpi... Ja często łapię się w tą pułapkę no i jest masakra. Wiadomo jakis plan na start trzeba mieć ale potem trzeba umieć go zmodyfikować, gdy poddamy sie mysli ze wszystko idzie nie tak to juz jesteśmy przegrani, mamy płaczące dziecko i zszargane nerwy a tak na prawdę mogliśmy wymyslec kupę innych rozwiązań, chociaż pewnie niestandardowych.
- najlepiej jechać na drzemkę. O tym pewnie każdy wie. Z niemowlakami nie ma większego problemu bo one śpią często i gęsto. A jeszcze jak potrafimy dać cyca w samochodzie to juz przez pierwsze pół roku możemy jeździć po całym świecie. Niestety nie wiem jak ten temat ogarnąć z dzieckiem karmionym mm. U nas od zawsze mleko z cyca ratowało w każdej sytuacji, ze sztucznym nie mam żadnego doświadczenia. Karmić w samochodzie na prawdę mozna nie wyciągając dziecka z fotelika ani nie odpinając sie z pasów, przynajmniej takie które jeździ tyłem do kierunku jazdy, z takim które jeździ przodem jest nieco trudniej ale na upartego tez da radę.
Tego posta tez piszę w samochodzie. Wracamy wlasnie z kościoła ( w Szwecji mamy do kościoła katolickiego ok 55 km) jeśli chodzi o podróże przerabialismy niejedno, pamietam jak na świecie pojawił sie Kuba bardzo sie stresowałam, wtedy wszystko wydawało sie trudne do ogarnięcia ale jak to sie mówi potrzeba matką wynalazku. Może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na podróżowanie z dzieciakami? Chętnie przetestuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie!

Czyli szwedzkie podejście do życia! Powiem szczerze, że kiedyś nie potrafiłam się odnaleśc w tym kraju. Nic mi nie pasowało, a pogoda w szcz...